niedziela, 30 listopada 2014

Ben Stiller w formie, czyli "Sekretne życie Waltera Mitty"



Dobre filmy motywują mnie do obejrzenia następnych dzieł. Jak wiecie u mnie książki są ponad filmami, ale ostatnio zaczęłam nadrabiać moje braki. Kiedy idę do kina muszę mieć pewność, że to na co idę, jest warte ceny biletu. Po obejrzeniu "Sekretne życie Waltera Mitty" wiem, że jest on wart "zachodu wyjścia z domu" i "pofatygowania się" na niego. Całą swoją fabułą objął mnie i pochłonął w całości.

Główny bohater: Walter Mitty jest typowym pracownikiem korporacji. Pracuje w magazynie "Life" przy obróbce zdjęć. Kiedy dyrektorem zostaje Dumbledore (ten z brodą), okazuje się że czasopismo, będzie wydawane tylko online. Ostatni numer ma być opublikowany za blisko miesiąc, a na okładce za prośbą Seana O'Conella (fotografa) ma ukazać się zdjęcie nr 25. Jednak zdjęcie zniknęło, i nasz bohater próbuje znaleźć owego artystę, przemierzając przy tym Grenlandię, Islandię i Himalaje. Jest również wątek romantyczny z Kristen Wiig, oraz trochę efektów specjalnych, w scenach kiedy nasz bohater się "zacina" i wyobraża sobie różne historie. Cała fabuła kręci się wokół tego jednego zdjęcia, które nas na początku nie obchodzi, ale z każdą następną minutą chcemy posiąść wiedzę, co będzie znajdowało się na okładce ostatniego, papierowego wydania "Life".




Jeżeli chodzi o montaż filmu to jest to mistrzostwo świata, tak samo jak zdjęcia, które wyglądają jak by były wyjęte z National Geographic (ze starego wydania, oczywiście:) Muzyka też jest na należytym poziomie, nie odstaje. Cały film do nas krzyczy: "Przestań marzyć, zacznij żyć"- świetny motywator. Po wyjściu z sali kinowej będziecie mieć wielkiego banana na twarzy i tyle siły do działania, co nie ma nawet Hardkorowy Koksu.




"Sekretne.." było też pewnym dla mnie powrotem do dzieciństwa, przez aktora Bena Stillera, którego jako mały brzdąc oglądał w "Noc w muzeum".
Zakończenie też mnie pozytywnie zaskoczyło, ponieważ mogło być do bólu przewidywalne. A reżyser (też Ben Stiller) szarpnął się na coś subtelnego, coś co mnie nawet wzruszyło.
Nie wiem czy ten film ma wady, ponieważ skupiłam się na pięknych kadrach. Dla niektórych wizje Waltera i jego bujna wyobraźnia mogły wydawać się za bardzo przerysowane, ale uwierzcie mi: to się łyka!
Chętnie bym poszła do kina na ten seans jeszcze raz (może w wakacje będą jakieś powtórki) i jeszcze raz przeżyła te niesamowite doznania.

Paulina


sobota, 29 listopada 2014

Spotkanie z wampirami, czyli "Tylko kochankowie przeżyją"

Obsada filmu na festiwalu w Cannes w 2013 r.
Pierwszy raz obejrzałam zwiastun tego filmu pół roku temu. Byłam wtedy całkowicie inną osobą (bo przecież człowiek ciągle się zmienia) i nie przekonał mnie do siebie. Do "Tylko kochankowie przeżyją" wróciłam za przyczyną recenzji na YouTubie kanału "Sfilmowani", którego gorąco polecam. Ale wracając do sedna sprawy: film jest wspaniały.

Już od samego początku, kiedy kamera kręci się wokół głównych bohaterów, a oni w narkotyczny wręcz sposób przechylają z namaszczeniem kieliszek z "dobrym towarem" i delektują się smakiem 0 Rh-. I ta muzyka! Boże, jak ja kocham tak dobre filmy! Później Tilda Swinton (cała na biało, z okularami przeciwsłonecznymi) przechadza się uliczkami Maroka i spotyka Marlowe (renesansowego twórce), który również jest wampirem. Pomijając co nieco, Tilda wybiera się do swojego męża, który mieszka w Detroit. Jak zobaczycie scenę w samolocie (zwiastun) będziecie wniebowzięci! Faceta Ewy (Tilda) jest Adam (już ta symbolika nas otacza), którego gra nie kto inny, a Tom Hiddelston. Film posiada bardzo luźną fabułę, więc nie oczekujcie sensacji i wartkiej akcji. Odnajdziecie spokój i harmonię, przeplataną z genialną muzyką i cudowną obsadę! Co tu dużo mówić: to po prostu trzeba obejrzeć!
Seans również nakłoni nas do przemyśleń o nieśmiertelności. W tym dziele (nie bójmy się tak mówić) nieskończone życie jest przedstawione bardzo negatywnie. Odczuwamy tą ciągłą rutynę i zmęczenie bohaterów. Chcąc, nie chcąc zdajemy sobie sprawę o kruchości życia. 
"Tylko.." serdecznie polecam wszystkim, choć wiem, że znajdą się i tacy, którzy będą spragnieni akcji i film zacznie się im dłużyć. Gorąco polecam!
Maciejka (Paulina) 






niedziela, 16 listopada 2014

Manuskrypt Jana Żeglarza


Napisać recenzje tej książki było mi bardzo ciężko. Nie oczekiwałam od tej powieście dużo. ale liczyłam na jakąś rozrywkę. Sam fakt, że została ona napisana przez Polaka zniechęcił mnie. Lubię polską literaturę, ale tylko "perełki" z polskiej literatury. Lubię Lema, Szymborską i Herberta, ale nie lubię książek, które udają dobre książki.
"Manuskrypt Jana Żeglarza" dostałam w prezencie i nie wybaczyłam bym sobie, gdybym go sama kupiła. Cena detaliczna tej książki wynosi ok 40 zł, ja widziałam w księgarni tą pozycje za 12 zł, ale i tak to jest za dużo. Ponad połowa tej książki jest makulaturą, która nadaje się tylko na recykling. Reszta wydaje się niespełnionymi marzeniami autora, o byciu szanowanym historykiem, którego aż nadto lubią kobiety. Ta powieść zabrała mi 3 dni mojego życia, które oficjalnie mogę uznać za stracone. Boli mnie to, że wydawnictwa wydają takie wypociny, zamiast szukać prawdziwych talentów. Dzisiaj wydaje się, że każdy może napisać książkę, a to błąd. Pisanie było i powinno być przywilejem dla tych którzy na prawdę potrafią coś wartościowego przekazać. "Manuskrypt..." nie wnosi nic nowego, a jedynie ściąga literaturę na dno. Jeżeli nadal ktoś wierzy w tą książkę, to zamieszczam dla niego opis fabuły:
Robertowi Nowickiemu nie przyznano prestiżowego grantu norweskiej Fundacji Nansena, sponsorującej badania historii wielkich odkryć geograficznych. Historyk otrzymał za to możliwość zbadania pewnego manuskryptu, który przez setki lat spoczywał w archiwach klasztoru franciszkanów na Wyspach Owczych. Tym samym wkroczył na drogę zaskakujących i niebezpiecznych odkryć, nie tylko historycznych.
Jakie tajemnice zawiera ów stary manuskrypt? Kim jest jego autor? Jaki jest sekret płatków róży? Czy odpowiedź znajduje się w murach starej katedry? Czy niespełniona miłość sprzed wieków może odżyć w sercach tych, którzy poznają jej historię? Co łączy Wyspy Owcze, wybrzeża Labradoru i Gdańsk?
Manuskrypt Jana Żeglarza to opowieść o namiętnościach, miłości, przyjaźni, nienawiści, spełnionych marzeniach i zawiedzionych nadziejach - wpleciona w wielką historię.

Paulina