poniedziałek, 24 sierpnia 2015

"(Nie) Mam się w co ubrać" - recenzja poradnika modowego



"Nie mam się w co ubrać" to chyba najczęstsze zdanie słyszane z ust kobiety. Ciuchy, buty, torebki - tego nigdy dość. Ale kiedy przychodzi co do rzeczy, w szafie robi się pusto i nic do niczego nie pasuje. "Kolor nie ten, fason do kitu, te spodnie już dawno nie w modzie" - wszystkie panie znają te teksty na pamięć. Na pomoc biegnie CharlizeMystery, czyli Karolina Gliniecka - blogerka modowa, pierwsza która otrzymała zaproszenia na Nowojorski Tydzień Mody.
17zdjjj
źródło: blog ChM
Książka jest podzielona na rozdziały, które ułatwiają wędrówkę po świecie mody. Każda część garderoby jest dokładnie opisana - do jakiej figury pasuje?, jaka jest jej historia? - to właśnie znajdziecie! Oprócz tego znajdziemy twn. "stylówki", które zawierają określony ciuch np. ołówkową spódnicę, czy małą czarną. Rozdziałem piętnastym jest "Czas na porządki", który ma sumować wiedzę i w końcu oduczyć płeć piękną o powtarzania w kółko: "Nie mam się w co ubrać".


Ale by nie być goło słownym, poradnik zawiera mnóstwo zdjęć samej Karoliny i jej ubrań.



Podsyłam link posta CharlizeMystery, w któtym opisuje pracę nad książką: http://charlizemystery.com/2014/11/moja-pierwsza-ksiazka-nie-mam-sie-ubrac/


Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu SQN

IMG_2618XX_2
źródło: ChM

"5 sekund do Io"


„Palisz?” – „Nie”, „Alkohol?” – „Nie”, „Narkotyki?” – „Nie”, „To może gry RPG?”...

Coraz więcej osób, nie tylko nastolatków zmaga się z nałogiem gier komputerowych. Zatraca nas idealna, wirtualna rzeczywistość, która jest na wyciągnięcie ręki. Media straszą techniką, „która wciąga”. Podają straszliwe informacje o wycieńczonych małolatach, dla których najważniejsze jest przejście kolejnego levelu. Powtarzają do skutku: „masz tylko jedno życie, a nie 7 jak kot, czy postać z pikselów”.  Ja jako osoba, która codziennie doznaje dobroci Internetu, mam odruch obronny, nie chcę by ktoś nie znając sytuacji („nie znam się, to się wypowiem”) wręcz linczował świat, którzy tworzyliśmy razem. Uwierzcie, lub nie ale komputer nie powstał z dnia na dzień. Gry również. Bądźmy choć trochę „pozytywni” i zacznijmy się cieszyć z własnych wynalazków. Jasne, „są plusy dodatnie, są plusy ujemne”, szklanka do połowy pełna (bądź pusta).
Gry odciągają od świata (nawet planszówki J), taka jest ich definicja.  Mają przedstawić nowy świat, a jego poznanie wymaga czasu. Bądźmy racjonalni! Zdrowy rozsądek to podstawa. „Czego za dużo, to nie zdrowo” – babcine przysłowia zawsze pasują. Gry, Internet, komputer mogą być niebezpieczne, tak samo jak odkurzacz, telewizja, czy gorąca kawa. Trzeba umieć z nich korzystać. Bo każdy umie włączyć laptopa, ale już nie każdy, paradoksalnie, umie go wyłączyć.

Małgorzata Warda, autorka „5 sekund do Io” przedstawia niedaleką przyszłość, w której rynkiem gier zawładnął Wy Fly Hight, którzy z kolei produkują Work a Dream. W tej technologii, nie ma miejsca na aluzje. Tu wszystko jest prawdziwe. Jak dostaniesz „kulkę”, to Cię trochę zaboli. Jak nie będziesz pił, to będziesz czuł pragnienie. Głód, ciepło, chłód – cały wachlarz doznań oferują Ci producenci.
Jednak wszystko ma swoją ceną i jak może się spodziewać taka przyjemność trochę kosztuje. Analogicznie, tylko nie liczni mogą sobie na coś takiego pozwolić.
Główna bohaterka, Mika, dostaje od policji, w zamian za szeroko pojęty „spokój”, konsole z grą „Bitwa o Io”. Dziewczyna ma za zadanie znaleźć osoby, które zaginęły, prawdopodobnie z powodu Work a Dream. Ma grać brawurowo i zawiązywać sojusze. Jednak to tylko wydaje się takie proste...
Powinnam jeszcze wspomnieć o napadzie terrorystycznym, w szkole Miki (sam początek książki). Tekst był tak dobry, że ja niczym rasowy gameplayer  odfrunęłam do innego świata.

Powieść bardzo mnie zaskoczyła. Dawno nie czytałam „niczego” polskiego autora (nie licząc wierszy Szymborskiej).  I chyba na jakiś czas zostanę patriotą literackim, bo to naprawdę było dobre.  Pani Małgorzato, liczę na panią i proszę się postarać sprzedać to za granicą! Pierwszy raz w życiu czytałam książkę o grach komputerowych. Sama mało gram (a właściwie nic) i mnie ten temat nie absorbuje, ale pod wpływem powieści spróbowałam najnowszego Wiedźmina. Miło, że powoli odchodzi się od wampirów, igrzysk, które choć wyborne, to w dużych ilościach.... Młoda krew ciągle pragnie czegoś nowego. Gry to całkiem, całkiem pomysł.

Poleca Paulina

Dziękuję za egzemplarz książki wydawnictwu Media Rodzina.