Dobre filmy motywują mnie do obejrzenia następnych dzieł. Jak wiecie u mnie książki są ponad filmami, ale ostatnio zaczęłam nadrabiać moje braki. Kiedy idę do kina muszę mieć pewność, że to na co idę, jest warte ceny biletu. Po obejrzeniu "Sekretne życie Waltera Mitty" wiem, że jest on wart "zachodu wyjścia z domu" i "pofatygowania się" na niego. Całą swoją fabułą objął mnie i pochłonął w całości.

Jeżeli chodzi o montaż filmu to jest to mistrzostwo świata, tak samo jak zdjęcia, które wyglądają jak by były wyjęte z National Geographic (ze starego wydania, oczywiście:) Muzyka też jest na należytym poziomie, nie odstaje. Cały film do nas krzyczy: "Przestań marzyć, zacznij żyć"- świetny motywator. Po wyjściu z sali kinowej będziecie mieć wielkiego banana na twarzy i tyle siły do działania, co nie ma nawet Hardkorowy Koksu.

"Sekretne.." było też pewnym dla mnie powrotem do dzieciństwa, przez aktora Bena Stillera, którego jako mały brzdąc oglądał w "Noc w muzeum".
Zakończenie też mnie pozytywnie zaskoczyło, ponieważ mogło być do bólu przewidywalne. A reżyser (też Ben Stiller) szarpnął się na coś subtelnego, coś co mnie nawet wzruszyło.
Nie wiem czy ten film ma wady, ponieważ skupiłam się na pięknych kadrach. Dla niektórych wizje Waltera i jego bujna wyobraźnia mogły wydawać się za bardzo przerysowane, ale uwierzcie mi: to się łyka!
Chętnie bym poszła do kina na ten seans jeszcze raz (może w wakacje będą jakieś powtórki) i jeszcze raz przeżyła te niesamowite doznania.
Paulina