Kiedy wydaję się, że wszystkie światy fantasy zostały wymyślone, że czarownice już były, że hobbity już były, że wilkołaki już były, Riggs okazuję się być człowiekiem z tak bujną wyobraźnią, że jeden świat to dla niego zdecydowanie za mało. W swoich opowiadaniach nawiązuje do baśni braci Grimm, do klasyki, wprowadzając nowe wątki, odkurzając stare opowieści. Pierwsze opowiadanie o opobliwym tytule (jakże by inaczej): "Znakomici ludożercy" opowiada przerażająco historię o kanibalach, których tragizmem jest właśnie ich kanibalizm. Bo nie są oni źli z natury, ale jeść ludzi muszą. Ransom wydaje się być ciutkę szurniętym pisarzem, szalonym naukowcem pióra. Odnaduję w tak dziwnej i strasznej historii, powód do smutku, współczucia niepotencjalnym ofiarom (mieszkańcom miasteczka), ale teoretycznym zabójom: kanibalom.
Wszystkie powieści Ransoma Riggsa są kunsztownie wydane i z tą nie mogło być inaczej. Gruba okładka, złote zdobienia, no i ilustracje (Andrew Davison). Spójrzcie również na pierwszą stronę książki, która choć zwykle przedstawia sprawy formalne i nieistone dla czytelnika, w tym wydaniu może okazać się nadwyraz interesująca.
Dobrej lektury, życzy Paulina.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz