czwartek, 31 grudnia 2015

Harry Potter- nowe wydanie, recenzja nr.2




Na rok 2016 przedstawiam wam nowe wydanie Harrego Pottera, wydawnictwa Media Rodzina. Uważam, że jest to idealny prezent dla fanów serii, jak i dla tych, którzy jeszcze nie odnaleźli się w magicznym świecie. Jest to również dobra alternatywa dla dzieci, które jeszcze potrzebują ilustracji lub kolekcjonerów pięknie wydanych książek.


Fabuła "Kamienia Filozoficznego" oczywiście się nie zmieniła, więc i moja stara recenzja "HP" jest wciąż aktualna http://recenzujemyto.blogspot.com/2013/02/jestem-naprawde-bardzo-ale-to-bardzo-za.html , jeżeli ktoś nie zna jeszcze fabuły :)


Dużo pisać nie będę, bo tu najważniejszą rolę grają ilustracje i samo wydanie.
Dziękuję za egzemplarz Media Rodzina
Paulina




sobota, 26 grudnia 2015

Między światami, moje życie i niewola w Iranie


Wolność. Wartość, którą ciągle pożądamy i gdy zostanie naruszana powołujemy się na konstytucję, Prawa Człowieka itp. Wolność słowa - kiedy najważniejsze z naszej egzystencji staje się myśl. Nikt nie powinien nam odbierać prawa do wypowiadania na każdy temat. Zakaz publikacji, prowadzenia wywiadów - nigdzie nie znajdziemy takich norm, jednak nie wszędzie sprawy mają się dobrze. A Roxana Saberi przekonała się o tym bardzo dobrze.

31 stycznia 2009 roku, w Iranie, Roxana została aresztowana, bez postawionych jej zarzutów. W więzieniu dowiedziała się, że za szpiegostwo dla Stanów Zjednoczonych.  W absurdalnym procesie skazano ją na karę 8 lat pozbawienia wolności. Miała się odbyć w teherańskim więzieniu Evin.
A Roxana tylko chciała wydać książkę i to nie nawet o kontrowersyjnej tematyce. Ta historia napisana przez samą Panią Saberi pokazuję walkę z niesprawiedliwością. Odkrywa zło, by pokazać prawdę. W sprawie Roxany wstawiała się Hilary Clinton, Barack Obama i wiele organizacji międzynarodowych.

Wszystkich tych, która polityka interesuje, których interesuje świat Iranu zachęcam do przeczytania tej publikacji. Tym, którym wydaje się że historia jest przerysowana i to tylko "bajeczki", również polecam jako lekturę.

Paulina
Dziękuję, za egzemplarz wydawnictwu SQN

PS. Na okładce książki jest Roxana. 

środa, 11 listopada 2015

Król wron



"Jest w nas coś takiego, co chce wierzyć w świat wróżek, trolli, króliczych dziur i mostów na drugą stronę." 
Pierwsza książka wydawnictwa MadMoth Publishing musiała być "wejściem smoka". Wyzwanie przyjął Szymon Krug. Napisał "Króla wron" - debiut się udał. Postanowiłam wesprzeć to młodziutkie wydawnictwo, może się urodzić coś z tego wielkiego. Książka wywarła na mnie duże wrażenie. Wciągnęła mnie w  fantastyczny świat urban fantasy. Choć powoli trochę odchodzę od książek fantasy, był to miły powrót. Przed wami plejada uczuć. Będziecie czuć strach. Napięcie będzie wzrastać, a krew w waszych żyłach buzować. I ta okładka, i te ilustracje. Cudo! Czekamy na kolejne "dzieci" tego wydawnictwa i życzymy samych sukcesów. Gorąco polecam. Na dole znajdziecie opis, który przybliży wam fabułę powieści. 

Dźwięki zawisły w powietrzu. Król Wron imię o ostrych krawędziach, niepokojące jak szelest piór w ciemności, niedorzeczne jak odwrócone niebo. Król Wron szeptała cisza, jakby słowa były wyryte w powietrzu i nie miały ochoty się stamtąd wynieść. To jego spotkał w ciemnym zaułku. Pozszywana twarz, za długi uśmiech, dickensowski frak i laska, która przyniosła mu śmierć. Król Wron potwór, który przyszedł do niego w nocy i przywiódł do niego całe zło, jakie znalazł po drodze.

Podobno nie można o nim mówić, bo to przynosi pecha. Nawet Skrybowie w Wielkiej Bibliotece Światła nie mają ani jednego skrawka papieru na jego temat. Mówi się, że to on zabiera oddech nowo narodzonym dzieciom i tańczy w pustych butelkach, podobno wrony dla niego szpiegują i nic nie uchowa się przed jego spojrzeniem.
Mieszka w Szarej Katedrze w Dolinie Mgieł, a nie prowadzi tam żadna z dróg. Można tam trafić śledząc jedną z wron, ale one zbijają się w stada, oszukują i kłamią… Co się stanie jeżeli taka istota wybierze Cię na swoją zabawkę? Co jeśli po ciebie sięgnie zza cienia zasłony i wciągnie cię w swój świat pełen zębów i chętnych szponów?
Adam ma ponad trzydzieści lat i jedyne co można o nim powiedzieć, to że jest raczej nijaki. Bardziej zadufany w sobie niż powinien być człowiek w jego wieku i trochę bardziej samotny niż większość ludzi. Razem ze swoim przyjacielem prowadzi mały biznes i mieszka kilka kilometrów za miastem. Adam ma pecha, wybrał skrót, którego nie powinien i spotkał w nim Króla Wron. Ta jedna zupełnie nieistotna decyzja zniszczy jego życie i wszystkich, którzy stali niedaleko.

źródło opisu: wydawnictwo

Paulina

Powrót, Targi, Zapowiedź


Bardzo długo dla Was nie pisałam i przepraszam. Natłok nowych obowiązków przytłoczył mnie. Jednak postanowiłam się zmobilizować i coś napisać. Prawie dwa tygodnie temu odbyły się Targi Książki w Krakowie. Jak mogłoby mnie nie być na takiej imprezie? Dlatego mam dla Was relacje fotograficzną. Mam nadzieję, że zachęci Was ona do odwiedzenia kolejnych targów, nie tylko w Krk.

Bardzo się cieszę, że mogłam spotkać "ludzi" z wydawnictwa Media Rodzina. Jednak te osoby, z którymi prowadzę konwersacje istnieją na prawdę! Z krwi i kości! Dziękuję bardzo za spotkanie!
Oczywiście nie mogłam przegapić Andrzeja Polkowskiego - tłumacza "Harrego Pottera". PS. Mam autograf, a recenzja nowego wydania HP już niedługo. :)

W sobotę odbyło się spotkanie, na stoisku Znak, z Radkiem Kotarskim. Znanym jutuberem, który niedawno napisał książkę. A ponieważ ja Radka uwielbiam i przyjemnością oglądam jego filmy popularne-naukowe, nie mogłam wręcz nie zakupić jego książki i nie spotkać go. Zdjęcie jest, dedykacja jest - czego chcieć więcej?!

Oprócz tego zajrzałam na stoisko Wojciecha Cejrowskiego, Martyny Wojciechowskiej, Dema, Remigiusz Mroza, Piotra Fronczewskiego, Zygmunta Miłoszewskiego. Dużo się działo. A Wy, spotkaliście kogoś ciekawego?
Paulina




niedziela, 27 września 2015

Naznaczeni na zawsze

Przeszłość jest bardziej mroczna i krwawa, niż mogła to sobie wyobrazić.

Okładka książki Naznaczeni na zawsze
Wyobraźcie sobie, że budzicie się w szpitalu, i nie wiecie ani kim jesteście, ani skąd pochodzicie. Sytuacja wręcz fatalna i bez wyjścia. To prawie jak byście otrzymali nowe życie, wbrew wcześniejszemu istnieniu. Prawie jak w filmie "I że Cię nie opuszczę" z Rachel McAdams. Czy próbowalibyście zacząć wszystko od nowa lub przywrócić to co było kiedyś - zastanówcie się.
Właśnie w takiej rzeczywistości ma się odnaleźć dziewięcioletnia dziewczynka. Los wybrał dla niej kamienistą ścieżkę...

Jednak autorka, Emelie Schepp jest Skandynawką, Szwedką i nie pozwoli na to by jej "dziecko" stało się ckliwą powieścią. To ma być rasowy kryminał!

Dziewczynka rozpoczyna dorosłe życie jako prokurator. Prowadzi śledztwo w sprawie głośnego morderstwa szefa urzędu imigracyjnego. Sprawa, jak sprawa, gdyby nie to, że niedługo zostaje znalezione kolejne ciało - ciało chłopca. Kobieta z każdą wskazówką przybliża się do wiedzy o własnym dzieciństwie.

Paulina,

Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Media Rodzina.

sobota, 19 września 2015

Dzieci gniewu

Okładka książki Dzieci gniewu
Thriller napisany z zimną krwią - Paul Grossman debiutuje na polski rynku.

W Stanach Zjednoczonych wybucha wielki kryzys, a Berlin musi radzić sobie z własnymi problemami. Oto bowiem w mieście wybucha epidemia zachorowań.


"- Nie chodzi o to, co zrobiliście. Tylko o to, kim jesteście. Nie jesteście Niemcami. [...] Chcemy się trzymać z dala od was [...]. Jak od każdej szkodliwej bakterii."
W tym samym czasie młody detektyw żydowskiego pochodzenia – Willi Kraus – dokonuje szokującego odkrycia. W jednym z miejskich kanałów spoczywa worek zawierający wygotowane dziecięce kości oraz Biblię z zakreślonymi cytatami. Berlińskie media natychmiast podchwytują temat tajemniczego Dzieciożercy. Obywatele żądają ujęcia zbrodniarza, ktoś musi ponieść karę…

Podczas gdy policja zdaje się szukać zaledwie kozła ofiarnego, sprawę na własną rękę bada odsunięty od śledztwa Willi Kraus. Jest gotowy kosztem własnej kariery dopaść okrutnego mordercę. Jednocześnie musi radzić sobie z prześladowaniami wynikającymi z rodzącej się w Niemczech ideologii nazistowskiej.

Znakomity kryminał historyczny, którego siłą są brawurowo skonstruowana intryga, pełnowymiarowi bohaterowie, przerażająco prawdziwy czarny charakter oraz wiarygodnie oddana niemiecka rzeczywistość. Grossman rysuje przed czytelnikiem przekonujący obraz Berlina przełomu lat 20. i 30. – schyłek kosmopolitycznego miasta będącego na krawędzi ekonomicznej zagłady i politycznego terroru.

Paulina

poniedziałek, 24 sierpnia 2015

"(Nie) Mam się w co ubrać" - recenzja poradnika modowego



"Nie mam się w co ubrać" to chyba najczęstsze zdanie słyszane z ust kobiety. Ciuchy, buty, torebki - tego nigdy dość. Ale kiedy przychodzi co do rzeczy, w szafie robi się pusto i nic do niczego nie pasuje. "Kolor nie ten, fason do kitu, te spodnie już dawno nie w modzie" - wszystkie panie znają te teksty na pamięć. Na pomoc biegnie CharlizeMystery, czyli Karolina Gliniecka - blogerka modowa, pierwsza która otrzymała zaproszenia na Nowojorski Tydzień Mody.
17zdjjj
źródło: blog ChM
Książka jest podzielona na rozdziały, które ułatwiają wędrówkę po świecie mody. Każda część garderoby jest dokładnie opisana - do jakiej figury pasuje?, jaka jest jej historia? - to właśnie znajdziecie! Oprócz tego znajdziemy twn. "stylówki", które zawierają określony ciuch np. ołówkową spódnicę, czy małą czarną. Rozdziałem piętnastym jest "Czas na porządki", który ma sumować wiedzę i w końcu oduczyć płeć piękną o powtarzania w kółko: "Nie mam się w co ubrać".


Ale by nie być goło słownym, poradnik zawiera mnóstwo zdjęć samej Karoliny i jej ubrań.



Podsyłam link posta CharlizeMystery, w któtym opisuje pracę nad książką: http://charlizemystery.com/2014/11/moja-pierwsza-ksiazka-nie-mam-sie-ubrac/


Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu SQN

IMG_2618XX_2
źródło: ChM

"5 sekund do Io"


„Palisz?” – „Nie”, „Alkohol?” – „Nie”, „Narkotyki?” – „Nie”, „To może gry RPG?”...

Coraz więcej osób, nie tylko nastolatków zmaga się z nałogiem gier komputerowych. Zatraca nas idealna, wirtualna rzeczywistość, która jest na wyciągnięcie ręki. Media straszą techniką, „która wciąga”. Podają straszliwe informacje o wycieńczonych małolatach, dla których najważniejsze jest przejście kolejnego levelu. Powtarzają do skutku: „masz tylko jedno życie, a nie 7 jak kot, czy postać z pikselów”.  Ja jako osoba, która codziennie doznaje dobroci Internetu, mam odruch obronny, nie chcę by ktoś nie znając sytuacji („nie znam się, to się wypowiem”) wręcz linczował świat, którzy tworzyliśmy razem. Uwierzcie, lub nie ale komputer nie powstał z dnia na dzień. Gry również. Bądźmy choć trochę „pozytywni” i zacznijmy się cieszyć z własnych wynalazków. Jasne, „są plusy dodatnie, są plusy ujemne”, szklanka do połowy pełna (bądź pusta).
Gry odciągają od świata (nawet planszówki J), taka jest ich definicja.  Mają przedstawić nowy świat, a jego poznanie wymaga czasu. Bądźmy racjonalni! Zdrowy rozsądek to podstawa. „Czego za dużo, to nie zdrowo” – babcine przysłowia zawsze pasują. Gry, Internet, komputer mogą być niebezpieczne, tak samo jak odkurzacz, telewizja, czy gorąca kawa. Trzeba umieć z nich korzystać. Bo każdy umie włączyć laptopa, ale już nie każdy, paradoksalnie, umie go wyłączyć.

Małgorzata Warda, autorka „5 sekund do Io” przedstawia niedaleką przyszłość, w której rynkiem gier zawładnął Wy Fly Hight, którzy z kolei produkują Work a Dream. W tej technologii, nie ma miejsca na aluzje. Tu wszystko jest prawdziwe. Jak dostaniesz „kulkę”, to Cię trochę zaboli. Jak nie będziesz pił, to będziesz czuł pragnienie. Głód, ciepło, chłód – cały wachlarz doznań oferują Ci producenci.
Jednak wszystko ma swoją ceną i jak może się spodziewać taka przyjemność trochę kosztuje. Analogicznie, tylko nie liczni mogą sobie na coś takiego pozwolić.
Główna bohaterka, Mika, dostaje od policji, w zamian za szeroko pojęty „spokój”, konsole z grą „Bitwa o Io”. Dziewczyna ma za zadanie znaleźć osoby, które zaginęły, prawdopodobnie z powodu Work a Dream. Ma grać brawurowo i zawiązywać sojusze. Jednak to tylko wydaje się takie proste...
Powinnam jeszcze wspomnieć o napadzie terrorystycznym, w szkole Miki (sam początek książki). Tekst był tak dobry, że ja niczym rasowy gameplayer  odfrunęłam do innego świata.

Powieść bardzo mnie zaskoczyła. Dawno nie czytałam „niczego” polskiego autora (nie licząc wierszy Szymborskiej).  I chyba na jakiś czas zostanę patriotą literackim, bo to naprawdę było dobre.  Pani Małgorzato, liczę na panią i proszę się postarać sprzedać to za granicą! Pierwszy raz w życiu czytałam książkę o grach komputerowych. Sama mało gram (a właściwie nic) i mnie ten temat nie absorbuje, ale pod wpływem powieści spróbowałam najnowszego Wiedźmina. Miło, że powoli odchodzi się od wampirów, igrzysk, które choć wyborne, to w dużych ilościach.... Młoda krew ciągle pragnie czegoś nowego. Gry to całkiem, całkiem pomysł.

Poleca Paulina

Dziękuję za egzemplarz książki wydawnictwu Media Rodzina.

piątek, 26 czerwca 2015

Mądrość Shire

Piwo, jedzenie i przyjaciele - trzy rzeczy, które dla hobbita są najważniejsze. Nie skarby. Nie przygody. Ale bezpieczne życie, w schludnej chatce, to klucze do sukcesu wg. tych niewielkich istot. (Chyba) największy fan J.R.R.Tolkiena,

 „Niewielcy rolnicy (oczywiście chodzi mi o rozmiar ich gospodarstw, a nie wzrost) […]”
 Noble Smith opisuje jak żyć długo i szczęśliwie w Hobitonie. W rozdziale o ogrodzie dowiemy się jak zachować wśród warzyw równowagę. Dowiemy się co jeść, co znaczy pić jak Tuk, czy każdy ma własnego Golluma. Facet jest na prawdę zdrowo świrnięty :).

Mądrość Shire brzmi… Noś swój Pierścień Zagłady tak długo, jak uważasz za konieczne. Kiedy nadejdzie czas, wrzuć go do ognia i pozbądź się ciężaru.”
Dedykuję tę książkę przede wszystkim miłośnikom "Władcy Pierścieni". To jest dla was gratka. Ale i dla tych co ledwo "Hobbita" przeżyli (takich jak ja), nie będzie to nudna lektura.

A poradnik do tego jest pięknie wydany.

Paulina

Sekret życia - baśnie hinduskie




Tym razem coś dla najmłodszych. Sama mam dwie młodsze siostry i wiem jak dzieci łakną historii i opowieści. Czytajmy naszym szkrabom od samych narodzin (a może i nawet i wcześniej :)), by nauczyć je miłości do literatury. 20 minut dziennie, codziennie! A co najbardziej cieszy maluchy? Baśnie! Ale by nauczyć dzieci wiedzy o kulturach i o świecie, sięgniemy po np. baśnie hinduskie. I właśnie takie mam wam dziś do zaproponowania.


Przede wszystkim wydanie! Bo ono robi wrażenie. Ilustracje, twarda oprawa i zapach :). Dzieci i dorośli będą usatysfakcjonowani.

A o baśniach nie trzeba mówić dużo. Uczą przyjaźni, miłości, o tym jak ważna jest rodzina. Baśnie to baśnie. Nie do zastąpienia.



Dziś dużo nie będę gadać, bo zdjęcia mówią same za siebie.

Paulina

Morderca z Fryzji Wschodniej

Fryzja Wschodnia (Niemcy) - to tutaj dojedzie do brutalnych morderstw. Czterech mężczyzn straci życie. A co ciekawe każdy z nich należał do Stowarzyszenia Tęcza, które opiekuje się osobami niepełnosprawnymi i ich rodzinami. W naszym społeczeństwie takie osoby są wręcz noszone na rękach
(z resztą słusznie). Wiec kto i dlaczego dopuścił się tak okrutnego czynu....
Zapraszam was do lektury tego trzymającego w napięciu kryminału, autorstwa Klausa-Petera Wolfa.
Tak jak W Sherlocku Holmesie, czy u Agathe Christie Hercules, tu również występuje komisarz/detektyw - komisarz Ann Kathrin Klaasen. To śledztwo będzie dla niej prawdziwą próbą charakteru.

Serdecznie polecam i zapraszam do recenzji innej książki z serii "Gorzka Czekolada"http://recenzujemyto.blogspot.com/2015/05/niemiecka-zbrodnia-czyli-sniezka-musi.html


P.S. Punkt dla grafika za okładkę!


„Gorzka Czekolada” to seria beletrystyki dla ludzi otwartych, ciekawych zagadnień świata i zagadek własnego wnętrza. To książki, które odkrywają odległe i nieznane rejony, jednocześnie mocno dotykając tego, co tkwi od zawsze w każdym z nas. „Gorzka Czekolada”, niesztampowa i emocjonująca, pozostawia na długo słodki posmak z nutą goryczy. Rozjaśnia umysł i dodaje ducha. Jest antidotum na codzienność, powierzchowność i pośpiech. Mocna w tematyce, lekka w odbiorze. Ta seria uzależnia. Więcej o serii możecie przeczytać TUTAJ.

niedziela, 14 czerwca 2015

Jak zostałem geniuszem pamięci, czyli o tym jak lepiej zapamiętywać

W dzisiejszych czasach musimy mało pamiętać. W każdym kiosku możemy kupić karteczki samoprzylepne, które będą przypominać nam o wszystkim;o dentyście, zapłacie czynszu i zakupie szczypiorku na kolację, która odbędzie się o 19,00. Prawie wszyscy posiadamy kalendarze lub notatniki, które dzielnie towarzyszą nam przez cały dzień, niczym tarcza przeciw zapomnieniu niektórych ważnych faktów. Ustawiamy przypomnienia w telefonie i udajemy, że świetnie sobie radzimy w "wyścigu szczurów". Wiele osób nie wyobraża sobie życie bez właśnie takich pomocy. Osoby, które pamiętają wszystko i nie potrzebują dodatkowych gadżetów, są w naszym mniemaniu "nadludźmi". Ale jak przekonuje Joshua Foer, w każdym z nas drzemie potencjał "super pamięci".

Joshua Foer, dziennikarz, piszący m.in. do "National Geographic", "The New York Timesa" i "The Washington Post" przeprowadza na sobie eksperyment, który ma na celu poprawę jego pamięci. Z początku zabawa, przeradza się w ciężką pracę budowania pałaców myśli,tworzenia szyfrów i kodów.

Sama książka nie jest poradnikiem, a jedynie pierwszym krokiem do stania się mistrzem rozumu. Przedstawia drogę Joshua Foer'a
, którą musiał przejść by móc wystartować w zawodach. W samej pozycji jest opisane kilka technik zapamiętywania, ale jak mówię - "Jak zostałem geniuszem pamięci" to zajawka, która dopiero może przerodzić się w coś więcej.

"Jak zostałem geniuszem pamięci" polecam wszystkim, których interesuje mózg
i samodoskonalenie się.

Paulina

czwartek, 11 czerwca 2015

Listy niezapomniane

"Listy niezapomniane" to zbiór korespondencji, która jest i powinna być przeznaczona dla szerszego grona odbiorcy, niż tylko adresat. Teksty wzruszają, wprawiają w zadumę i uczą historii, a może inaczej - uczą życia. Opisują najważniejsze chwile życia.

...tuż przed egzekucją, po ciężkiej operacji, po odkryciu właściwości uranu, do małżonki, która już odeszła do domu Abrahama...

Zadziwiają jak wiele emocji można przelać na papier. Oduczają ciągłego przebywania w świecie fikcji - niczym grawitacja grzecznie nas przywołują do rzeczywistości - do życia i śmierci. Ale jak to i bywa, w każdym dramacie musi (choćby dla zasady), pojawić się humor. Humor od autorów kreskówek, czy od samej królowej. Gorycz połączona ze słodyczą - czyż to nie esencja naszej krótkiej egzystencji.

Powiem wam jeszcze, że ta książka może stać w księgarni za rok, za dwa, może stać za dziesięć lat i nawet kiedy będę leżeć na łożu śmierci to ta pozycja literacka może zostać wznowiona do druku. Bo...to się nie nudzi. Bo to co już było, zawsze za nami pozostanie. Dla nas i dla przyszłych pokoleń.
A mili moi, prawda (choćby nie wiem jak "goła") zawsze swoich odbiorców znajdzie. A w tej książce prawdy i autentyczności nie brak.
PS. Piękne wydanie - rozmarzona Paulina poleca!



Hopeless, kiedy nadziei brak

Dziś przedstawiam wam bardzo krótką formę, bo jak wiecie bardzo trudno się piszę o książkach, które nie przypadły wam do gustu. Jeżeli powieść jest arcydziełem słowa same płyną, a w przypadku "gniotów" trybiki się blokują i nie pozwalają napisać ani słowa. Jednak coś powstało, życzę miłej lektury.


Ta książka przerwała passę powieści uznawanych prze mnie jako "dobre". Słowa są płaskie, a główna bohaterka nie wyraża żadnych emocji. Miałam wrażenie jak gdybym czytała "50 twarzy Greya" w wersji dla nastolatek. W tym przypadku tak seksistowska i kiczowata okładka pasuje do treści. Książka o niczym i o wszystkim - dla nikogo i dla wszystkich. Polecam nikomu, chyba, że z chęcią i pełnym uświadomieniem czytam "chłam dla mas". No to powodzenia. Jestem ciekawa jak szybko zaczną sprzedawać "to coś", za 4,99 w kioskach.
, życzę miłej lektury.

niedziela, 10 maja 2015

Zombie, zombie, zombie, czyli "The Walking Dead, Narodziny Gubernatora"

Co by było gdyby nasz świat opanowałyby zombie? Nie śmiejcie się! Pomyślcie o tym z psychologicznego punktu widzenia. Jak byście się odnaleźli w tej dziwnej sytułacji. Gdzie, to kim byliście wcześniej, kompletnie by się nie liczyło. Gdzie, to ile macie pieniędzy, wasz status społeczny były by tylko miłym dodatkiem. Czy mielibyście tyle siły by przeciwstawić się apokalipsie? Czy podalibyście się? Zatkali uszy i skoczyli z wieżowca?

Zadawanie takich pytań jest ważne, ale i tak nigdy nie mamy pewności czy odpowiedzieliśmy na nie poprawnie, do czasu...Do czasu kiedy największe potworności z nas wychodzą, a my z ludzi, zamieniamy się w bestie, pragnące tylko przetrwania w dziczy. Nie liczyłoby się wtedy prawo, zasady i moralność. To nie ta bajka. "The walking dead", to taka "Piękna i Bestia", tylko bez Pięknej.

To nie trupów musisz się tu obawiać... ale żywych.

Kule Ziemską opanowuje epidemia. Społeczeństwo, poprzez zarażenia się zamienia się w zombie. Cała rodzina waszych miłych sąsiadów zaraz może stać się upiorami. A wy, niczym koczownicy szukacie bezpiecznego schronienia. Dla siebie i bliskich. Bo w tej rzeczywistości jedynie więzły krwi coś znaczą.

" Na początku był przełomowy i świetnie oceniany komiks...
Potem pojawił się rewelacyjny serial...
Aż w końcu przyszedł czas na pierwszą z serii powieści opowiadających historię kultowych postaci z uniwersum The Walking Dead..."


Seria "The Walking Dead" jest popularna głównie przez serial i grę. Ale książka również jest przyjemną formą zapoznania się z "Żywymi trupami". Choć dla mnie to nie jest horror, wielu może ta powieść przynajmniej przerazić. Kiedy moi przyjaciele dowiedzieli się, że mam przeczytać "Narodziny Gubernatora", odradzali mi to słowami: "Paul, masz zbyt cienką skórę na coś tak żrącego".
A jednak nie umarłam! Żyje!

Jeżeli miałabym opisać tą pozycje literacką bardziej konkretnej: to przede wszystkim AKCJA. Ja takich książek czytam mało, mało oglądam takich filmów, ale kiedyś musi być ten pierwszy raz. W pewnym momencie trochę wyczuwam monotonie w fabule, ale możliwe, że właśnie na tym polega "The Walking Dead" - na ciągłym zabijaniu zombiaków.

Jeżeli boisz się, że "Żywe trupy" okażą się dla ciebie zbyt "mocne", T=to podczas wizyty w księgarni sięgnij po "Narodziny Gubernatora" i przeczytaj pierwszy rozdział. Jeżeli zemdlesz lub zwymiotujesz, to przekaz jest jasny - to nie jest lektura dla Ciebie!

Miłego zaczytywania się, Paulina!

Egzemplarz otrzymałam dzięki uprzejmości wydawnictwa SQN.

czwartek, 7 maja 2015

Niemiecka zbrodnia, czyli "Śnieżka musi umrzeć"

Do niczym niewyróżniającego się miasteczka Altenhain wraca Tobias - zabójca dwóch nastolatek. Mimo tego, że już odbył swoją karę (10 lat więzienia), to jest przez miejscową społeczność szykanowany. Jesteśmy świadkami bicia go do nieprzytomności, pisania prowokujących napisów na domu jego ojca oraz przeraźliwych strat, których doświadcza jego rodzina. Zemsta wisi w powietrzu. Tylko kilku znajomych sprzed lat i zbuntowana Amelie wierzą w niewinność mężczyzny.

"Przecież to już było!" - krzyczy rozwścieczony tłum czytelników. Gwarantuję wam, że czegoś takiego nie czytaliście.

Sprawa jest skomplikowana jak labirynt Minotaura. Czasami chce się po prostu zamordować samą autorkę! Pani Nele raz pisze zdanie, które decyduje o akcji całej powieści, nagle się rozmyśla.... i kończy je za 30 stron później. Ugh! Książka jest podzielona na rozdziały, a każdy rozdział opisuje jeden dzień śledztwa. Ten z kolei, dzieli się na jeszcze mniejsze jednostki, bo każdy bohater chce opowiedzieć historię ze swojego punktu widzenia. I stąd ta zdrowa "nienawiść" do Nele Neuhaus.

Co mnie bardzo dziwi i niepokoi to brak popularności tej pozycji literackiej. Chciałąbym, żeby przynajmniej jedna osoba po przeczytaniu tej pozycji dodała ją do "chcę przeczytać" na portalu lubimyczytać.pl, a a niedługo po tym przeniosła ją do grupy "przeczytane". Wtedy poczuję się spełnionym człowiekiem, blogerką.

"Śnieżka musi umrzeć" to trzymający w napięciu, fenomenalny kryminał z nietuzinkową intrygą. Takie zagadki mógłby rozwiązywać nawet Sherlock Holmes. Jeżeli przytłacza was wiosenna pogoda, to podwójne morderstwo przeniesie was w najzimniejszą zimę..

Książka należy do serii Gorzka Czekolada, którą również można się zainteresować. Ten kryminał przekonał mnie na nowo do niemieckiej prozy ("Baśniarz" mnie od niej odrzucił). Z chęcią sięgnę po inne powieści Nele Neuhaus. Teraz wasza kolej zanurzyć ręce w krwi!

Paulina

środa, 6 maja 2015

"The X Files" - komiks


Przedstawiam wam oficjalną kontynuacje serialu "The X Files" wydawnictwa SQN. Niech ciarki rozejdą wam się po plechach!

Po wydarzeniach z ostatnich odcinków Mulder i Scully odchodzą z FBI. Dana zostaje lekarzem w renomowanej klinice, a Fox próbuje swoje wspomnienia przelać na papier. Jednak nie wszystko dzieje się po ich myśli. Skinner zawiadamia ich, że ktoś zainfekował akta FBI i zdobył informacja, które tylko z pozoru wydają się nieistotne. 


Grafika i tekst komiksu wprowadzają nas do świata znanego nam z serialu "The X Files". "Gimby nie znajo", ale już licealiści powinni kojarzyć. Akcja toczy się wartko. Jest mrocznie, a atmosfera tak gęsta, że dało by się zawiesić w powietrzu siekierę. Nie ma czasu na odpoczynek i nawet się nie obejrzycie a już "zjecie" "Wyznawców z Archiwum X" 
Fascynujący jest dla mnie fakt realistycznego przerysowania rys twarz i sylwetek aktorów z serialu do komiksu. Tak jak by rysownik miał moc teleportowania ludzi na kartki papieru dzieła .Zaskakującym dla mnie zabiegiem okazało się wstawianie pod koniec (w tym przypadku) rozdziału, klatki z tytułem serialu. To sprawiło, że czułam się, że oglądam, a nie czytam "Wyznawców...".  Szapeau bas dla ilustratora. Wydanie jest solidne. Gwarantuje wam, że taka gruba okładka przetrwa dużo. A jeżeli ktoś ma problem z ozdobieniem ścian swojego pokoju, to w "pakiecie" znajduje się plakat, z ufo, rozbryzganą krwią i napisem: "I want to believe". Myślę, że dla fanów tej serii będzie to nie lada "kąsek".
Zachęcam was do sięgnięcia po kontynuacje kultowego serialu. Jest to pozycja literacka zarówno dla tych, którzy oglądali serial i z chęcią przypomną klimat "The X Files", i dla tych, których miłość i niezrównoważone uwielbienie dla tej filmowej produkcji ominęło. Ja należę niestety lub "stety" do drugie grupy odbiorców, ale mimo to miałam frajdę z lektury tego komiksu. Polecam!



Paulina

Za egzemplarz komiksu dziękuje wydawnictwu SQN.

sobota, 11 kwietnia 2015

The Beatles- wciąż na topie

"Najważniejsza jest jednak muzyka. Beatlesi dali na 150 piosenek i one pozostaną z nami na zawsze, póki światu starczy sił i oddechu, by je nucić."

Zapraszam was na podróż po niesamowitych latach 60', kiedy słuchało, nuciło i przede wszystkim kochało The Beatles. Choć stosunkowo jestem młoda i ciągle uczestniczę w systemie edukacji, Beatlesi towarzyszyli mi od najmłodszych lat życia. Muzyka była w moim rodzinnym domu od zawsze. Na zmianę Mozart, Beethoven, The Rolling Stone, Armstrong i czterech "chłopców" z Liverpool'u. Tak rodzi się wielka miłość. Dlatego bez wahania sięgnęłam po (przeze mnie

Dzięki temu, że Hunter rzeczywiście spotykał się z naszymi idolami, ich rodzinami i nawet był z nimi w przyjaźni, (o czym świadczą jego zdjęcia np. z Paulem podczas wakacji w Portugalii) książka ta jest dla mnie o wiele autentyczniejsza. I przy jej lekturze nie bałam się o to, że znajdę w niej fałsz.

Ale teraz wszyscy (oprócz mnie :) pytacie się: jak to się stało, że wręcz nastolatkowie zawędrowali na sam szczyt kariery muzycznej? Uwierzcie mi lub nie, ale byli oni zwykłymi "chłopakami z podwórka", ale do czasu...W wielkim skrócie: do ich pierwszego, głośnego utworu: "Love me do".


nazywaną cegłę) grubą biografię, zresztą autoryzowaną, o prostym tytule "The Beatles" autorstwa Huntera Davisa.

"Wydaje mi się, że młodzi ich tak lubili, bo chłopcy reprezentowali ich punkt widzenia, reprezentowali wolność i bunt. A ponieważ uwielbiali to robić, robili to dobrze."

Wszyscy, którzy kiedyś mieliśmy zawieszony plakat Beatlesów, nie raz i nie dwa zastanawialiśmy się którego z nich lubimy najbardziej. Który z nich jest najbardziej uzdolniony, a który z nich po prostu przystojny (tu w szczególności panie)?


"John był z nich wszystkich najbardziej uzdolniony - tak mi się przynajmniej wydawało - za to Paul miał największy talent. (...) George był niejako mieszanką oryginalności i talentu. (...) Ringo nie rościł sobie żadnych pretensji do talentu, pozbawiony złudzeń własnej pracy i własnej wartości. Cechowało go zdroworozsądkowe podejście do wszystkiego, potrafił być też błyskotliwy i dowcipny."

Dzięki biografii tego zespołu, dowiecie się rzeczy, które mnie osobiście zaskoczyły. Że na przykład John lubił czasami się pobić, a George lubił alternatywną modę.


"Biłem się właściwie przez całą podstawówkę, a tych większych od siebie pokonywałem w wojnie psychologicznej. Straszyłem ich, mówiąc że bez problemu dam im radę, a oni mi wierzyli."
"John nigdy nie miał pieniędzy. Typowy pasożyt, pożyczał od wszystkich bez przerwy, namawiał ludzi by stawiali mu frytki czy napoje, żebrał wśród znajomych o fajki."

Czy...


"To dopiero było coś. Jak miałem doła, puszczałem sobie Elvisa i od razu czułem się świetnie, wręcz cudownie. Nie miałem wówczas pojęcia jak się nagrywa płyty."-powiedział Paul.
"W dzieciństwie Paul nigdy nie przejawiał zainteresowania muzyką."

Tą dość dla mnie sentymentalną recenzję pragnę zakończyć tymi słowami:


"- Opowiedzcie o swoim charakterystycznym uczesaniu.(...)
 - Chyba o nieuczesaniu- odparł John.
 - Wyszliśmy z basenu w Liverpool'u i spodobały nam się fryzury, które same się ułożyły - dodał George."

Ich twórczość była trochę przypadkiem, trochę szczęściem i trochę talentem. "Były więc nieustane piski, krzyki yeah, yeah, yeah w wykonaniu rozhisteryzowanych nastolatków z każdej warstwy społecznej i o każdym kolorze skóry." Ich najpopularniejszymi piosenkami były: "Please please me", "Twist and Shout", "She Loves You", "Hey Jude", "Yesterday". A jaki jest wasz ulubiony singiel. Koniecznie napiszcie mi w komentarzu, a tymczasem pozdrawiam i dziękuje wydawnictwu SQN za zaufanie.

Paulina




niedziela, 22 marca 2015

Are you ready for "Czy jesteś wystarczająco bystry, żeby pracować w Google?"

"Zostajesz zmniejszony do rozmiarów pięciogroszówki i wrzucony do blendera. Ostrza pójdą w ruch za 60 sekund. Co robisz?"
"Pewien mężczyzna dopchał samochód do hotelu i stracił fortunę. Co się stało?"
"Idziesz kamiennym korytarzem. Nagle zachodzi ci drogę Książę Ciemności. Jak reagujesz?" 

Na te pytania nie ma poprawnych odpowiedzi, ważne żebyś zaimponował sprytem, kreatywnością, inteligencją. Co jeżeli nie? Nie dostaniesz pracy.

Coraz więcej korporacji, w tym nie tylko Google, czy Microsoft sięgają przy rozmowie kwalifikacyjnej po nietypowe pytania. Chcą przekroczyć próg zwyczajnego przeglądania CV. Chcą potencjalnemu pracownikowi zajrzeć do mózgu! Prześledzić ścieżkę logicznego myślenia, przechodzenia z punktu A do B, ale to nie wystarcza. Bo jak powiedział Einstein: "Logika zaprowadzi Cię z punktu A do B, wyobraźnia zaprowadzi Cię wszędzie".

"Opisz najpiękniejsze równianie, jakie kiedykolwiek widziałeś. Wyjaśnij dlaczego własnie to."

Hmmm? Wybierz wzór, który pamiętasz z podstawówki (np. na szybkość), a uznają Cię za mało 
oryginalnego. Wykrzyczenie "e=mc2", niczym Arystoteles "eureka!" też nie będzie przejawem twojej "niezwykłości", "googlowatości".  Do odpowiadania na takie pytanie trzeba "czegoś więcej" niż wiedzy. "Ale można próbować to wyćwiczyć" - przekonuje William Poundstone. Kiedy już raz odpowiesz na pytanie: "Ile piłeczek pingpongowych zmieści się w pokoju", kolejne łamigłówki nie będą już takie straszne. 
,,Czy jesteś wystarczająco bystry, aby pracować w Google?" jest książką o wszechstronnym zastosowaniu. Z jednej strony - oferuje wachlarz rozwiązań, które mogą uczynić rozmowę o pracę błyskotliwą, udaną, a, co za tym idzie, zakończoną sukcesem. Z drugiej - ukazuje ,,od kuchni'' funkcjonowanie firmy Google oraz innych wielkich korporacji.

Ta pozycja nie jest tylko dla tych, którzy świeżo upieczeni po studiach poszukują pracy w korpo. Uważam, że równie dobrą lekturą będzie dla matematyków, fizyków, informatyków, czy amatorów zagadek. 

A na zakończenie pytanie, które najbardziej do mnie przemówiło, nad którym najdłużej myślałam: "Czy szybciej pływa się w wodzie, czy w syropie?". Nie bójcie się złych odpowiedzi, z tym pytaniem nawet Netwon sobie nie poradził. Ważne, żeby trochę pogłówkować. Przecież to tylko zabawa!

Paulina

Książkę otrzymałam od wydawnictwa SQN 

wtorek, 17 marca 2015

Pomoc dla utrapionej duszy - "Służące"

Help, I need somebody, 
Help, not just anybody, 
Help, you know I need someone, help. 
...śpiewali Beatlesi w 65' roku. Ta jak i oni, tak i moja dusza czytelnicza potrzebowała pomocy. Dawno nie przeczytałam książki, która by mną wstrząsnęła na tyle mocno, by powiedzieć, że zaingerowała w moje życie. Dawno nie utożsamiałam się z bohaterami powieści. Dawno nie kibicowałam miłości, przyjaźni, sprawie. Dawno nie czerpałam tak wielkiej przyjemności z bycia molem książkowym, jak przy lekturze "Służących".

Akcja rozgrywa się w latach 60, w Missisipi, a dokładniej w małym miasteczku Jackson. Na pierwszych stronicach "The Help" poznajemy główne postacie: Abilienn, Minny oraz Skeeter. Dwie pierwsze z nich, Afroamerykanki, wykonują zawód pomocy domowej. Od zawsze wiedziały kim będą, nie buntowały się i nie chciały zmieniać przyszłości. Opowiadały dzieciom swoich białych pań, bajki o tym, że niezależnie w co opakujemy prezent, biały, czarny, żółty kolor, najważniejsze jest to co jest środku, jego wnętrze. Mimo to przy pytaniach zawsze odpowiadały pokornie: "tak, psze pani". Ale panienka Skeeter była inna. Znacząco różniła się od swych niekolorowych koleżanek. Nie sprawiały jej przyjemności spotkania klubu brydżowego, ani Ligi Kobiet. bale dobroczynne, paradoksalnie, na rzecz dzieci głodujących w Afryce (przyjęcia obsługiwały czarne kobiety). Chciała zostać pisarką, ale do tego potrzeba czegoś więcej niż studia, do tego potrzebne jest doświadczenie, warsztat. Koniec końców, panienka Skeeter wraz z kilkoma innym przedstawicielkami płci żeńskiej rozpoczyna niezwykle ryzykowne i kontrowersyjne przedsięwzięcie, które odmieni nie tylko jej życie...

Powieść porusza ważne sprawy związane z rasizmem, fałszywością, poniżaniem, buncie. Jest świetna też pod względem historycznym: Skeeter jedzie samochodem, a w radio puszczają Boba Dylana, w wiadomościach podają o zabójstwie Kennedy'ego,wojnie w Wietnamie, zmienia się moda. Co mnie jedynie dziwi, to to że nie było ani razu wstawki o The Beatles. Jestem z lekka uczulona na takie przegapienia, bo na nich się wychowałam i to ich coverami męczę moich przyjaciół.



Jeżeli tylko wystarczy mi "czasu", to zamierzam "The Help" jeszcze raz przeczytać. Może po pięćdziesiątce? Może moje poglądy będą wtedy zupełnie inne i  na książkę spojrzę z innej perspektywy. Może co najmniej zadziwiający będzie dla mnie świat lat 60, może będzie dla mnie matrixem? Może sam fakt, że istniała wtedy dyskryminacja rasowa będzie dla mnie o wiele mocniejszą wiadomością niż teraz. Ale historia lubi się powtarzać i tego się własnie boję. Boję się, że będzie odwrotnie. Że nie zrobi to na mnie wrażenia...


I tutaj nie boję się powiedzieć, jak wielu przypadkach tak, że ta pozycja literacka jest ciepła, mądra. Tu te słowa idealnie pasują. Często spotykam się z ich nadużywaniem, ale to nie ten przypadek.


Ze "Służącymi" spędziłam niesamowite dwa tygodnie. Tylko i aż. Starałam się codziennie przeczytać minimum 30 stron, a weekendy nadrabiałam setkami. Nie będzie herezją jeżeli tą książkę już ogłoszę jedną z najlepszych jakie przeczytałam i przeczytam w roku 2015. Oficjalnie dostaje ode mnie nominacje do książkowego Oscara (PS. film już dostał, rola drugoplanowa)

Jednak chciałabym się przyznać, że pierwszy obejrzałam film. Auuu! Nie bijcie! Nie tak mocno! Auuu! Mimo to, czas spędzony z książkąThe Help" jak najszybciej biegnijcie do księgarni po papierowy odpowiednik tej historii.
był jak najbardziej wartościowy. Wiele wątków już nie pamiętałam, części nie poruszono w produkcji. Nie raz i nie dwa byłam tak poruszona jak bym w ogóle nie znała tej historii. Więc jeżeli już obejrzeliście na wielkim ekranie "

Książkę otrzymałam od wydawnictwa Media Rodzina.



Paulina, która czuje pustkę.

sobota, 14 marca 2015

Biegnąc przez powstanie, czyli "galop 44"


Wyobraźcie sobie, że podróże w czasie są normą. Jak byście z nich korzystali, gdzie najczęściej byście podróżowali? Może chcielibyście zobaczyć dinozaury i inne stwory, o których jeszcze nie mamy pojęcia, że istniały? Może starożytni Grecy was interesują? Wczesne średniowiecze? Odkrywanie nowych kontynentów? Rewolucja przemysłowa? A może chcielibyście zobaczyć, jako obserwator II wojnę światową? Zrozumieć okropieństwo, które miejmy nadzieję się nigdy nie wydarzy. Do tego nie potrzeba wehikułu czasu, potrzebny jest tylko "Galop 44".

Mikołaj w przedziwny sposób trafia ze współczesnej Warszawy w sam wir dramatycznych wydarzeń powstania warszawskiego. Jego starszy brat Wojtek decyduje się na podróż, która zakończy się kilkadziesiąt lat wcześniej, aby wydostać Mikołaja z powrotem.. Obok fikcji literackiej zostały zamieszczone fakty historyczne. 
Dla obu braci ta podróż, w wyniku której trafili do powstania, spowodowała, że przeszli szkołę życia. Poznali realia, jakie były w czasie Powstania. Zaś Wojtek przestał bagatelizować sprawy Powstania Warszawskiego, ale i w końcu zrozumiał, jak ważny jest dla niego młodszy brat.

Książkę to dedykuję przede wszystkim młodszym czytelnikom (11, 12, 13 lat), ale jak najbardziej można ją również podsunąć dorosłemu. Na pewno się nie obrazi :)

Ciekawą osobistością jest autorka książki - Monika Kowaleczko - Szumowska. Jak dowiedziałam się jest ona tłumaczką literatury dla dzieci, książek popularnonaukowych, a także (uwaga) materiałów do Muzeum Powstania Warszawskiego. Wiec nie traćcie czasu szukając fałszu w "Galopie 44", ponieważ go nie znajdziecie. Większość historii odnalazła w Archiwum Historii Mówionej, prowadzonym przez MPW, część usłyszała bezpośrednio od powstańców. Cóż wam tylko pozostaje? Polecieć czym prędzej do księgarni!

Książkę otrzymałam od wydawnictwa Literacki Egmont.



Paulina

poniedziałek, 2 marca 2015

(Niezwykłe) "Przygody Tintina, Krab o złotych szczypcach"

Jak możecie zauważyć rozpoczynam nowy cykl: recenzje komiksów. Jest to dla mnie wyzwanie, ale mam nadzieje, że jakoś wciągnę się w ten przedziwny "świat obrazków". Ostatnio pojawiła się moja opinia na temat "Zabójcy", dziś czas na "Przygody Tintina, Krab o złotych szczypcach". Jest to moja pierwsza styczność z tym komiksem, ale nie pierwszy i nie drugi z postacią detektywa Tintina. Jako miłośnik bajek animowanych musiałam obejrzeć film, który powstał na podstawie właśnie tych historyjek.

 Po raz pierwszy  przygody ukazały się 1929 r. jako komiks prasowy w dziecięcym dodatku jednej z belgijskich gazet. Pierwszy kompletny album o jego przygodach opublikowano w roku 1930 był to Tintin w krainie Sowietów. W sumie w latach 1929 – 1986 powstały 24 albumy. O ich niezwykłej popularności świadczą statystyki - każdego roku na całym świecie sprzedaje się ponad 2 miliony egzemplarzy Tintina. Albumy publikowane są w 80 językach!
Zaskakująca jest również sprzedaż owej książki, bo wynosi ona aż 200 mln sztuk egzemplarzy. "Przygody są nadal wydawane przez wydawnictwo Literacki Egmont, dzięki któremu miałam przyjemność zapoznania się z "Przygodami Tintina".


Tym razem nasz detektyw musi zmierzyć się z zagadką przemytu narkotyku opium, fałszywych monet. Akcja dziać będzie się na morzu, pustyni i nie tylko. Ta 60-stronicowa historia zapewni wam wspaniałą rozrywkę, którą dedykują zarówno młodszym, jak i starszym (moim "królikiem doświadczalnym była dziesięcioletnia siostra).  Również w tym tomie, Tintin po raz pierwszy spotyka Kapitana Baryłkę, który jest powodem wielu nieporozumień i zamieszań. Tym, który podczas lektury
 rozśmieszał dzieciaki będzie Miluś- przesłodki piesek, towarzysz głównego bohatera. 


Komiks czyta się szybko, (i mówiąc kolokwialnie) "daje się porwać". Niektóre ilustracje zrobiły na mnie ogromne wrażenie i na pewno pozostaną w mojej głowie na długo.

Na sam koniec mogę tylko zachęcić to zakupu 
"Przygód Tintina". Świetny pomysł na prezent dla młodych czytelników, nie tylko fanów komiksu.


niedziela, 1 marca 2015

Czas żniw



Samantha Shannon (rocznik '91) to okrzyknięta drugą Rowling autorka debiutu dystopijno-fantastycznego, głośno komentowanego w literackim światku i naprawdę obiecującego Czasu ŻniwW 2012 roku podpisała kontrakt z wydawnictwem Bloomsbury Publishing na wydanie 3 pierwszych książek z 7 tomowego cyklu, który otwiera powieść "Czas Żniw".  Książka została przetłumaczona na 28 języków między innymi na polski i niemiecki. Zapowiada się bardzo dobrze!

Główną bohaterką jest dziewiętnastoletnia Peige Mahoney. Pracuje ona w kryminalnym podziemiu Sajon Londyn. Jej szefem jest Jaxon Hall, na którego zlecenie włamuje się do ludzkich umysłów. Jasnowidztwo w świecie, w którym żyje jest nielegalne. Mamy rok 2059.

 Jedna, niepożądana sytuacja w środku lokomocji, której wynikiem staje się śmierć, przewraca Paige życie o 180'. Nastolatka trafia do kolonii karnej, w Oksfordzie. Nad tym tajemniczym miejscem kontrole sprawują Refaici - stara rasa biologiczna nieśmiertelnych, zamieszkujących Międzyświaty istot karmiących się aurą jasnowidzów. Opiekę na Mahoney sprawuje Naczelnik, jest jej trenerem i 
nauczycielem. Jak sądzi główna bohaterka - jej naturalnym wrogiem.  Dziewczyna będzie musiała się dostosować do panujących zasad w kolonii, w której została przeznaczona na śmierć.

Początek książki był dla mnie trudny i tylko sobie powtarzałam "w co ja się wkopałam". Czytałam uważnie, by móc jak najlepiej zrozumieć świat Sajonu. Jak pisze Jarosław Czechowicz: "Takiej wizji nie powstydził by się nawet Orwell". Rzeczywistość w jakiej żyje Paige jest okrutna, pełna brutalności i grozy. Pierwszy raz spotykam się z tego typu uniwersum, dlatego przywyknięcie do norm panujących w nim była dla mnie trudne. Bez dokładnej analizy dodatków załączonych do książki (słowniczek, mapa) jej lektura jest, moim zdaniem, niemożliwa, gdyż świat wykreowany przez autorkę jest skomplikowany i wyjątkowo złożony. Naprawdę trudno byłoby przebrnąć przez początek bez znajomości podstawowych pojęć w uniwersum powieści, a i z tą wiedzą nie jest to łatwe. Dla przykładu świat Harrego Pottera przyswajamy łatwiej, ponieważ wszyscy znamy pojęcia takie jak różdżka, magia, teleportacja. Jednak gdyby przeprowadzono ankietę, tylko nielicznie znali by takie pojęcia jak senny krajobraz, śniący wędrowiec, Flux. Ale uwierzcie mi na słowo, że z każdą kartą będzie lepiej, a wy będziecie czerpać z tej lektury rozrywkę najwyższych lotów. Dlatego apeluje: nie zniechęcać się na początku! Zrozumiano?
Muszę przyznać, że autorka wpadła na genialny pomysł - niby jest to banalna dystopia z klimatami fantasy, ale wszystko jest tak odmienne, że nie sposób przyrównać Czasu Żniw do jakiejkolwiek innej książki. Samantha Shannon bez wątpienia pracę nad tekstem poprzedziła obszernymi przygotowaniami, które teraz wydają swoje niesamowite plony. Intryga porywa nas do wnętrza powieści i nie wypuszcza aż do samego końca. Ową lekturą przeczytałam w zaledwie trzy dni, a liczy sobie ona ok. 500 stron. To o czymś świadczy! 

Podczas czytania miałam pewne wrażenie, że ta pozycja literacka ma swe nawiązania do Harrego i Igrzysk Śmierci. A w szczególności do powieści J.K. Rowling. Siedem tomów, słowniczek - a może to tylko złudzenie. 

Bardzo cieszę się, że przebrnęłam przez pierwsze karty "Czasu żniw", by móc później mieć z niej fun. Choć autorka rzuca na na głęboką wodę,  to nie jest to zemsta, lecz forma nauki. Gwarantuję Wam, że gdy sięgnięcie po Czas Żniw,
 to będziecie zachwyceni.

Paulina

Książkę otrzymałam dzięki uprzejmości wydawnictwa SQN