"Manuskrypt Jana Żeglarza" dostałam w prezencie i nie wybaczyłam bym sobie, gdybym go sama kupiła. Cena detaliczna tej książki wynosi ok 40 zł, ja widziałam w księgarni tą pozycje za 12 zł, ale i tak to jest za dużo. Ponad połowa tej książki jest makulaturą, która nadaje się tylko na recykling. Reszta wydaje się niespełnionymi marzeniami autora, o byciu szanowanym historykiem, którego aż nadto lubią kobiety. Ta powieść zabrała mi 3 dni mojego życia, które oficjalnie mogę uznać za stracone. Boli mnie to, że wydawnictwa wydają takie wypociny, zamiast szukać prawdziwych talentów. Dzisiaj wydaje się, że każdy może napisać książkę, a to błąd. Pisanie było i powinno być przywilejem dla tych którzy na prawdę potrafią coś wartościowego przekazać. "Manuskrypt..." nie wnosi nic nowego, a jedynie ściąga literaturę na dno. Jeżeli nadal ktoś wierzy w tą książkę, to zamieszczam dla niego opis fabuły:
Robertowi Nowickiemu nie przyznano prestiżowego grantu norweskiej Fundacji Nansena, sponsorującej badania historii wielkich odkryć geograficznych. Historyk otrzymał za to możliwość zbadania pewnego manuskryptu, który przez setki lat spoczywał w archiwach klasztoru franciszkanów na Wyspach Owczych. Tym samym wkroczył na drogę zaskakujących i niebezpiecznych odkryć, nie tylko historycznych.
Manuskrypt Jana Żeglarza to opowieść o namiętnościach, miłości, przyjaźni, nienawiści, spełnionych marzeniach i zawiedzionych nadziejach - wpleciona w wielką historię.
Paulina
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz