czwartek, 25 września 2014

Małe zbrodnie małżeńskie



Książka przed wszystkim zaskoczyła mnie, jak większość książek Schmitta. Są to książki proste, ale niosące ze sobą głębokie, często gorzkie przesłania. Z jego książek przeczytałam: "Oskara i pani Róże",  "Kiedy byłem dziełem sztuki", "Ewangelie wg. Piłata", czy "Zapasy z życiem". Bardzo lubię jego styl pisania, choć wiem, że nie odpowiada on każdemu.
Dlaczego ta książka mnie zaskoczyła? Bo pojawił się ten punkt kulminacyjny, którego kompletnie się nie spodziewałam. Kiedyś czytałam kryminał dla dzieci ("Riko, Okar i głębocienie") i nie mogłam wprost uwierzyć, że w takiej książce może pojawić się zwrot akcji. U tutaj właśnie tak było- tak niepozornie. Pojawiło się apogeum, które mną wstrząsnęło i wprost dygotałam do końca książki. Właśnie tym charakteryzują się powieści,( czy jak w tym przypadku- dramacie) Erica. Oszczędna w słowach powieść banalna do bólu. Ale właśnie w takich powieściach ten gość przedstawia to co najważniejsze: miłość, wiarę, przyjaźń, sens życia. I właśnie za to go kocham.

Małżeństwo z 15-letnim stażem staje na rozstaju dróg. Cóż może się nowego wydarzyć po tak wielu latach? Mąż stracił pamięć i żona próbuje mu wszystko przypomnieć, pokazuje mu jego obrazy, książki i mówi jak to byli dobrą parą. Na przestrzeni kilkudziesięciu stron poznajemy całą historię dwóch kochających się ludzi.  Schmittowi  udałą się nie lada sztuka: napisał dramat, który czyta się jak najbardziej wciągającą powieść.


Dziękuje, że piszesz tak pięknie, Paulina.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz