sobota, 6 grudnia 2014

Boję, się o "Zostań, jeśli kochasz"




Na tą pozycje byłam nastawiona bardzo negatywnie. Nie szukałam kolejnej przesłodzonej historii typu "piękna i bestia". I trochę się przeliczyłam...

Po tragicznym wypadku, Mia jest w śpiączce. Straciła rodziców i brata. Kiedy jej rodzina czuwa w szpitalu, modląc się o cud, ona krąży niczym duch między nimi i wspomina swoje dotychczasowe życie. Jest jeszcze Adam- chłopak dziewczyny. Rockmen, który z pozoru nie pasuje do uzdolnionej wiolonczelistki. Jednak jak to bywa w taki powieściach, oczywiście połączy ich miłość. 

Czy nie przypomina wam to.....mhmmm...."Gwiazd naszych wina"? Choroba, cool rodzice i uczucie przeciwstawiające się całemu złemu światu. Nie chce tutaj negować twórczości Johna Greena, ale po obejrzeniu filmu o tym samym tytule zaczęłam bać się wytwórni filmowych, które wydają takie potworki. Zaczęłam bać się o dobre książki, które po całym procesie marketingowym stają się pustymi pudełkami, wypełnionymi słowami. "Igrzyska śmierci", zwłaszcza pierwsza część to pozycje, na które warto zwrócić uwagę. Ale teraz, po filmach, koszulkach, gadżetach, nie przyznaję się do tego, że lubię tą książkę. Nie chce być w tłumie nastolatek, które okazjonalnie przeczytają "Twilight". Próbuję, się na siłę wmówić: to jest dobre i to masz czytać, słuchać, oglądać. Teraz jeżeli ktoś nie przeczytał, czy choćby nie oglądał "Igrzysk śmierci" to staje się marginesem społeczności gimbazy. "Lepiej należeć do mniejszości, niż do większości" jak powiedział Sapkowski, i wolę się tego trzymać. 
Dlatego boję się o przyszłość "Zostań jeśli kochasz". Nie jest to powieść idealna. Ale porusza tematy, przez które może niedługa stać się bestsellerem Empiku. Film, który już jest w kinach (ponoć lepszy od "Gwiazd..") jest na 100% gorszy od książki.

Czym mnie ujęła: chyba tym, że nie wylewał się z niej cukier. Nie było gorzko (co popieram w książkach tego typu), tylko było neutralnie. Samego dzieła bym nie kupowała, tylko poczekała, aż ukaże się w bibliotece, lub na jakiś DUŻYCH promocjach. Na seans teżbym się raczej nie wybierała. Jeżeli chodzi o wady to jest ich dużo, ale te najbardziej rażące to: mega prosty język, słabe dialogi i zaszufladkowane postaci. 

Promocja książki na razie jest jeszcze słaba (trzymajmy się tego), ale tytuł to porażka na całej linii. Jakim cudem, ktoś nadał tej pozycji nazwę: zostań, jeśli kochasz? Czy ktoś się (przepraszam) nażarł za dużo czekoladek, popił szampanem i obejrzał "Titanica", po czym przypomniał sobie, że ma wymyślić tytuł do jakiejś tam książki o miłości? Boże! I jeszcze ta niefortunna okładka (jakby całe wydawnictwo się nażarło). Koniec, bo poleje się krew!

Prosta porada na koniec: jeżeli masz dużo, wolnego czasu i jesteś spragniony prostej, niewymagającej powieści, to "Zostań, jeśli kochasz" spełnia twoje wymagania.

Poleca lub nie, bo sama nie wie, Paulina.




4 komentarze:

  1. Witam! Ostatnio zaczęłam trochę krążyć w literackim świecie, trafiłam na tego bloga :)
    Stanowczo dodaje go do tych ulubionych, recenzję i wiele ciekawych wpisów.


    Będę tutaj zaglądać, zapraszam również do siebie.
    http://zdezerterowac.blogspot.com/

    Proszę nie traktować tego jako formę reklamy, często tutaj wcześniej zaglądałam - bardziej anonimowo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za te miłe słowa, chętnie zajrzę na bloga. Zapraszam do aktywniejszego komentowania. Bardzo to motywuje do dlaszej pracy.
      Paulina

      Usuń
  2. Co do tytułu tej książki/filmu to również się zgadzam, polegli na tłumaczeniu.
    Wiele niestety jest takich produkcji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Często jest tak, że wydawcy trochę zmieniają tytuł ze względu na reklamę, ale w tym przypadku efekt jest odwrotny. :(

      Usuń