"Stał przed furtką. Małym, drewnianym wejściem na podwórko. Dziwił się, jakim cudem to coś, na czym delikatnie położył dłoń, nie rozleciało się przez ostatnie dwa lata..."
Głównym bohaterem powieści "Pod Wierzbą Płaczącą" jest Tomek - poważany bisnesman z Warszawy. Można by powiedzieć, że się "chłopak dorobił". Mając zaledwie ponad 30 lat na karku zarobił dostateczną ilość pieniędzy by wieść życie bez ograniczeń. Ale jak to bywa na tym świecie, nigdy nie będzie z górki. Okazuję się, że ten w sile wieku facet ma raka mózgu i to do tego nieuleczalnego. Zostaje mu rok życia i Tomek zaniecha jakiekolwiek leczenie. Mając przed sobą te kilkanaście miesięcy, postanawia odgrzebać stare sprawy, wrócić do domu jego mamy...
Domek, w którym wcześniej mieszkał z matką i bratem, nie przypomina już miejsca w którym można by było bezpiecznie spędzić noc. Bohater nie tylko pierwszą noc pobytu w rodzinnej wsi spędza w swoim Porsche. Odwiedza go pani Wandzia, stara przyjaciółka matki, i może właśnie od niej Tomasz, zaczyna wracać do dawnej rzeczywistości i odrapywać rany. Ma przed sobą ambitny plan wyremontowania budynku, ale i poukładania starych spraw. Jego mama nie żyje, brat zresztą też. Ale okazuję się, że jednak Tomek ma rodzinę, ku naszemu i jego zdziwieniu. Okazuję się, że są osoby, które niejedną noc nie mogły przespać, z powodu wyjazdu Tomka do stolicy. Bohater na nowo odnajduję więzi, z jego miłością z czasów szkolnych. Staję się hojną osobą, o wielkim sercu. O tym jak trudno było wrócić do starych znajomości, do starych realiów przekonacie się w "Pod Wierzbą Płaczącą".
Zakończenie, książki było dla mnie dość problematyczne. Podczas całej lektury nie czułam, żeby fabuła zbiegała się do jednego punktu. Nie wiedziałam co mogło by zakończyć "Pod...". Dlatego sam koniec wydał mi się za szybki, tak jak by był kończony na siłę, lub gdyby zabrakło kartek. Nie wiem jakie powinnam mieć po nim odczucia, pozytywne, czy negatywne. Pan Kamil wydaje mi się, że chciał trochę thrilleru, ale nie do końca wyszło to zgrabnie. Panie Kamilu piszę Pan ciekawym językiem i te 300 stron prozy przeczytałam ponad przeciętnie szybko, historia jest interesująca. Niech się Pan rozwija, a ja czekam na kolejne dzieła.
Powieść ta jest debiutem Kamila Krzemińskiego. Bardzo kibicuję początkującym autorom, bo sama kiedyś w przyszłości chciałabym coś napisać i wiem jak trudno się do tego zabrać, poukładać w głowie, to co zaraz będzie się chciało przelać na papier. Pan Kamil w dodatku wydał książkę sam, a to domaga się jeszcze większego podziwu. Gratuluję mu, że udało mu się pracę dokończyć i że ma jeszcze chęci na kolejne powieści. Ja trzymam kciuki.
Dobrej lektury życzy Paulina